Zarówno ja jak i Jon byliśmy w niezłym szoku.
- Ale jak to. Przecież…
- Spieprzyłam sprawę już na samym początku.
- O czym ty mówisz? – Byłam lekko zdziwiona o co jej chodzi.
Uniosła głowę po czym wskazała na swoją sukienkę.
- Co z nią nie tak?
- Według jakieś suki z recepcji na rozmowę do takiej firmy nie przychodzi się w sukience, tym bardziej takiej krótkiej i tym bardziej z czerwonymi elementami.
- Dobra, a co potem? – Odezwał się Jon.
- Potem było jeszcze gorzej. Weszłam do gabinetu tego dupka, prezesa. – Spojrzałam na Jona a z jego twarzy można było wyczytać ‘Mówiłem, że to dupki’. – Zmierzył mnie od góry do dołu. Usiadłam. Zadał kilka pytań. Odpowiedziałam. Wydawał się być zadowolony. Ale po chwili namysłu ni stąd ni zowąd stwierdził, że na to miejsce nadaje się tylko osoba odpowiedzialna, zdyscyplinowana, nierozkojarzona, taka która nie myśli o niebieskich migdałach oraz, że nie może palić.
- Skąd do cholery wiedział, że palisz?
- Shenae. Ma widok na cały Londyn. Założę się że w komputerze ma jakiś monitoring na wszystko na co powinien mieć. Przed rozmową wypaliłam chyba całą paczkę. – Westchnęła.
- Są w ogóle jakieś plusy? – Wtrącił zaciekawiony Jon.
- Taa. Może i są cholernymi dupkami, ale wynagradza im to uroda. – Trochę się uspokoiła. Uff.
- Zaraz, zaraz. To ilu ich jest?
- Pięciu. Właściciel tego całego gówna czyli ten dupek, Louis czy jak mu tam było, menager firmy, zastępca tego dupka, i jakiś doradca. A no i współwłaściciel tej firmy. Każdy z nich przewiną się chociaż raz w gabinecie tego dupka. – Odparła lekko rozkojarzona na koniec. Za dużo słowa ‘dupek’ na dzisiaj.
- Pewnie niezły?
- Kto?
- No ten współwłaściciel.
- Niezły? Dziewczyno. Taki kurwa piękny, że jak na niego patrzysz to cię boli. Pieprzyłam go w myślach. – Cała Emma. – Chyba zaczynam rozumieć czemu mnie nie przyjęli. A jaki ma uśmiech. O mój boże. – Była gdzieś daleko od nas, myśląc pewnie o tym.. hmm.. dupku. Pięknym dupku. – Miał takie cudowne włosy. Brązowe, lekko podkręcone. A jego oczy takie zielone. Mogłabym się w nie wpatrywać godzinami. – Zaczęłam jej machać ręką przed twarzą bo bałam się, że za chwilę całkowicie nam odpłynie.
- Emma, nie wiem czy zauważyłaś ale Jon przyjechał.
- Jon?
- Tak , stoi przed tobą.
Uniosła głowę i spojrzała na niego z lekkim niedowierzaniem. Chłopak pomachał do niej i uśmiechnął się. Ten piękny uśmiech. Emma rzuciła się na niego. Chyba wcale mnie to nie dziwi.
- Prze-Przepraszam cię. Za bardzo zaaferowałam się tym dupkiem. – Nieśmiało uniosła na niego swój wzrok, a Jon zaśmiał się.
- Co cię tak bawi?
- Odbyłem już dzisiaj rozmowę z Shenae na temat TAKICH dupków z TAKICH firm. – Spojrzał na mnie.
Zachichotałam.
- Dobra przyznaje nie jestem w temacie. Może pomoglibyście mi nadrobić zaległości? – Zapytała odklejając się od chłopaka., któremu najwyraźniej zaczynało brakować powietrza bo dyszał jak po maratonie.
- Chodźcie. Zrobię naszą ulubiona kawę i wszystko wam opowiem. – Tak bardzo nienawidziła tej reklamy.
- Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej Shenae. Wystarczy mi już na dzisiaj. – Rzuciła.
Wymieniliśmy się uśmiechami z Jonem.
- No nie denerwuj się tak słoneczko. – Pocieszył ją chłopak i objął ramieniem, na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Ale jak to. Przecież…
- Spieprzyłam sprawę już na samym początku.
- O czym ty mówisz? – Byłam lekko zdziwiona o co jej chodzi.
Uniosła głowę po czym wskazała na swoją sukienkę.
- Co z nią nie tak?
- Według jakieś suki z recepcji na rozmowę do takiej firmy nie przychodzi się w sukience, tym bardziej takiej krótkiej i tym bardziej z czerwonymi elementami.
- Dobra, a co potem? – Odezwał się Jon.
- Potem było jeszcze gorzej. Weszłam do gabinetu tego dupka, prezesa. – Spojrzałam na Jona a z jego twarzy można było wyczytać ‘Mówiłem, że to dupki’. – Zmierzył mnie od góry do dołu. Usiadłam. Zadał kilka pytań. Odpowiedziałam. Wydawał się być zadowolony. Ale po chwili namysłu ni stąd ni zowąd stwierdził, że na to miejsce nadaje się tylko osoba odpowiedzialna, zdyscyplinowana, nierozkojarzona, taka która nie myśli o niebieskich migdałach oraz, że nie może palić.
- Skąd do cholery wiedział, że palisz?
- Shenae. Ma widok na cały Londyn. Założę się że w komputerze ma jakiś monitoring na wszystko na co powinien mieć. Przed rozmową wypaliłam chyba całą paczkę. – Westchnęła.
- Są w ogóle jakieś plusy? – Wtrącił zaciekawiony Jon.
- Taa. Może i są cholernymi dupkami, ale wynagradza im to uroda. – Trochę się uspokoiła. Uff.
- Zaraz, zaraz. To ilu ich jest?
- Pięciu. Właściciel tego całego gówna czyli ten dupek, Louis czy jak mu tam było, menager firmy, zastępca tego dupka, i jakiś doradca. A no i współwłaściciel tej firmy. Każdy z nich przewiną się chociaż raz w gabinecie tego dupka. – Odparła lekko rozkojarzona na koniec. Za dużo słowa ‘dupek’ na dzisiaj.
- Pewnie niezły?
- Kto?
- No ten współwłaściciel.
- Niezły? Dziewczyno. Taki kurwa piękny, że jak na niego patrzysz to cię boli. Pieprzyłam go w myślach. – Cała Emma. – Chyba zaczynam rozumieć czemu mnie nie przyjęli. A jaki ma uśmiech. O mój boże. – Była gdzieś daleko od nas, myśląc pewnie o tym.. hmm.. dupku. Pięknym dupku. – Miał takie cudowne włosy. Brązowe, lekko podkręcone. A jego oczy takie zielone. Mogłabym się w nie wpatrywać godzinami. – Zaczęłam jej machać ręką przed twarzą bo bałam się, że za chwilę całkowicie nam odpłynie.
- Emma, nie wiem czy zauważyłaś ale Jon przyjechał.
- Jon?
- Tak , stoi przed tobą.
Uniosła głowę i spojrzała na niego z lekkim niedowierzaniem. Chłopak pomachał do niej i uśmiechnął się. Ten piękny uśmiech. Emma rzuciła się na niego. Chyba wcale mnie to nie dziwi.
- Prze-Przepraszam cię. Za bardzo zaaferowałam się tym dupkiem. – Nieśmiało uniosła na niego swój wzrok, a Jon zaśmiał się.
- Co cię tak bawi?
- Odbyłem już dzisiaj rozmowę z Shenae na temat TAKICH dupków z TAKICH firm. – Spojrzał na mnie.
Zachichotałam.
- Dobra przyznaje nie jestem w temacie. Może pomoglibyście mi nadrobić zaległości? – Zapytała odklejając się od chłopaka., któremu najwyraźniej zaczynało brakować powietrza bo dyszał jak po maratonie.
- Chodźcie. Zrobię naszą ulubiona kawę i wszystko wam opowiem. – Tak bardzo nienawidziła tej reklamy.
- Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej Shenae. Wystarczy mi już na dzisiaj. – Rzuciła.
Wymieniliśmy się uśmiechami z Jonem.
- No nie denerwuj się tak słoneczko. – Pocieszył ją chłopak i objął ramieniem, na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
~*~
- Wiecie co. Chyba nie mam się w co ubrać. Na tą jebaną rozmowę. Ugh.. – Była chyba 18.00 a do mnie dotarło to dopiero teraz. – Czy w ogóle jest jeszcze coś otwarte? – Moi towarzysze przenieśli na mnie wzrok.
- Dziewczyno. Życie o tej godzinie dopiero się budzi. To co? Idziemy na zakupy, a później wskoczymy do jakiegoś baru na drinka? – Jon nagle ożył.
- Ty to wiesz jak mnie rozweselić. – Odparła Emma tuląc się do chłopaka. – No więc jak Shenae? Idziesz na to?
Ich oczy były skoncentrowane tylko i wyłącznie na mnie, w oczekiwaniu odpowiedzi. Zakupy owszem by mi się przydały, ale ten wypad do baru? Drinki? Alkohol? Nie wiem czy powinnam dzień przed…
- Shenae? – Wyrwali mnie z myśli machając rękoma przed moją twarzą.
- No dobra, ale…
- Nie ma żadnych ‘ale’ moja droga. To co Jon? My idziemy się szykować. Zaraz wracamy. – Emma widocznie zachwycona moją odpowiedzią zaczęła ciągnąć mnie na górę.
Usadziła mnie na kanapie i co trochę na mojej głowie lądowała jakaś kiecka.
- Dlaczego akurat sukienki? Nie możemy iść normalnie w…
- Nie. – Nie lubię jak mi przerywasz Emma.
Kontynuowała swoje wykopaliska w szafie.
- Ta czy ta? – Zapytała trzymając przy sobie dwie krótkie sukienki.
- Ta. – Wskazałam na małą czarną z wycięciem na plecach.
Chyba myślała o tej samej bo niezmiernie się ucieszyła. Gdy stała w samej bieliźnie zorientowała się, że nadal jestem w pokoju.
- A ty co? Ubieraj się.
- Nie wiem w co. – Bąknęłam.
- Masz. Załóż to. Może na ciebie będzie pasować. Mi jakoś nie leży. – Rzuciła w moja stronę błękitną sukienkę.
Powoli podniosłam się z łóżka. A było takie wygodne. Zdjęłam ubrania i naciągnęłam sukienkę. Była bardzo obcisła. Pasowała idealnie. Sięgała mi do połowy uda i miała małe rozcięcia po bokach talii.
- No przynajmniej na tobie uwydatnia to co powinna. – Oparła dłonie na biodrach i szeroko się uśmiechnęła.
Odpowiedziałam jej tym samym. Gdy nałożyłyśmy delikatny makijaż, a przynajmniej ja, bo o Emmie raczej tego powiedzieć nie można, ruszyłyśmy w stronę kuchni.
- Możemy iść. – Rzuciła Emma na co Jon przeniósł uwagę ze swojego telefonu na nas. Mierzył nas kilkakrotnie od góry do dołu. Zagwizdał.
- No to nieźle się wystroiłyście. – Wstał od stołu aby przyjrzeć się nam z bliska. – Kurde Shenae, nieźle ci w sukience. Powinnaś je nosić zdecydowanie częściej. Masz moje pozwolenie. – Odparł i ukazał mi rzędy idealnie białych zębów.
Za ten uśmiech wybaczę mu wszystko. Odpowiedziałam mu uśmiechem bo nic nie nasuwało mi się na język. Cóż za nowość! Czasami nie potrafią mnie uciszyć.
- To idziemy na podbój świata. – Emma przyjęła pozę super bohatera i potruchtała do drzwi. – No chodźcie. Na co czekacie.
~~*~~
Witojcie! :D
Chłopcy są z was dumni, że tak żwawo komentowaliście prolog i mają nadzieję, że to samo zadzieje się pod tym rozdziałem. Dziękujemy za już 4 obserwacje i ponad 500 wyświetleń. Rozdział 2 za 10 komentarzy. :*
Haha..cudownie..:)
OdpowiedzUsuńŚwietny *,*
OdpowiedzUsuńPozdrowionka ; *
Czekam na następny ;3
next
OdpowiedzUsuńdawaj dawaj! :*
OdpowiedzUsuńNastępny
OdpowiedzUsuń...4...
OdpowiedzUsuń...3...
OdpowiedzUsuń...2...
OdpowiedzUsuń...1...
OdpowiedzUsuńJuż ;D
OdpowiedzUsuńCzekamy ; ***