środa, 20 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 2

- W tym wyglądasz idealnie. Nie Jon? – Emma wielka angażystka była dzisiaj moją stylistką. WOW!
- Mhm. – Chłopak widocznie zaskoczony, że może mi być tak dobrze w spódniczce. Nie dziwę mu się. Sama byłam w szoku. Bardzo przylegająca spódnica z wysokim stanem sięgająca przed kolano. Do tego biała klasyczna koszula z długim rękawem i czarna marynarka.
- Bierzemy to. Rozbieraj się. – Otrzymałam polecenie po czym je wykonałam. Przy kasie wyjęłam swój portfel, na co Emma stanowczo mnie zatrzymała.
- Moja droga pozwól, że ja ci to kupię.
- Emma co ty mówisz? Przecież mam kasę. Sama zapłacę.
- Shenae. Ja. Ci. To. Kupię. – Cedziła każde słowo jakbym nie zrozumiała.
- Nie.
- Tak. – Uparta jak zawsze, cały czas trzymała przy swoim.
Nagle spomiędzy nas wyłoniła się ręka z dwoma stufuntowymi banknotami. Jon. Spojrzałyśmy na niego poirytowane.
- Ja zapłacę. I nie kłóćcie się więcej. Okey?
- Niech ci będzie. – Bąknęłyśmy jednocześnie.
Po wyjściu ze sklepu, Jon wręczył mi torbę z zakupami.
- A buty?
- Spokojnie, pożycie ci moje. – Rzuciła Emma na co mocno ją uściskałam.
- To co laski? Zakupy udane, idziemy się bawić!
Wsiedliśmy do jego auta i po chwili byliśmy w jakimś klubie. Było mnóstwo ludzi. Ledwo dało się przejść. Zajęliśmy jakiś stolik przy ścianie bo reszta była zajęta.
- Idę po alkohol. Zaraz wracam. – Zanim zdążyłyśmy zareagować Jon zniknął w tłumie.
- Emma, nie mogę za dużo pić. Jutro mam tą rozmowę.
- Przecież kilka drinków ci nie zaszkodzi. Będzie ci nawet lepiej bo nie będziesz się tym tak stresować. – Położyła dłoń na moim ramieniu i spojrzała na mnie.
Westchnęłam. W końcu zauważyłyśmy naszego przyjaciela.
- No Jon. Nareszcie. Ile można czekać. Co tam masz?
- Przepraszam was, ale trudno się tu poruszać. Na razie walniemy kilka szotów, a później się pomyśli. Nie Shenae? – Posłał mi ten piękny uśmiech.
- Pewnie. – Chwyciłam kieliszek tak jak moi towarzysze.
- To co? Za naszą piękną niekończącą się przyjaźń! Za nas! – Krzyknął chłopak.
- Za nas! – Powtórzyłyśmy za nim.
Alkohol rozlał się po moim przełyku, lekko go podrażniając. Mój wyraz twarzy musiał być w tym momencie bardzo dziwny.
- No kochana co cię tak skrzywiło?
- Dawno nie piłam.
- Oj tam. Zaraz się rozbujasz. – Usłyszałam głos Jona.
- Taaa.

~*~

Obudziły mnie ostre promienie słońca, łaskoczące moje powieki. Nie chciałam się jeszcze budzić. Tak dobrze mi się spało. Było mi bardzo ciepło. Idealnie. Naciągnęłam na siebie kołdrę i wtuliłam się w poduszkę. Uniosłam się aby zobaczyć, która godzina. 9:30. Wcześnie, można spać dalej. Ale zaraz. Rozmowa.
- O kurwa. Zapomniałam! – Wykrzyczałam i szybko wybiegłam spod kołdry.
Obróciłam się w stronę łóżka. Jon i Emma wydali z siebie jakieś pojękiwania. A więc spaliśmy razem?! I jeszcze ja pomiędzy nimi? No pięknie.
- Shenae, zamknij się. – Bąknęła Emma.
- Jak ja mogę się zamknąć! Za niecałe pół godziny mam rozmowę! – Szybko podniosła się i popatrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- To dzisiaj… - Chyba niedowierzała w to tak jak ja pięć minut temu.
- Obudź go. Ja idę się ogarnąć. – Chyba dopiero po chwili zatrybiła, że ma obok siebie Jona.
Pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki ale porządny prysznic. Założyłam bieliznę i zaraz potem ciuchy, które zafundował mi wczoraj Jon. Przejrzałam się w lustrze.
- Jezu jak ja wyglądam. – Cały czas mówię sama do siebie. To normalne?
Nałożyłam makijaż który i tak na nie wiele się zdał. Miałam jednak nie wiele czasu, żeby myśleć nad innym rozwiązaniem. Związałam włosy w kok i wróciłam do pokoju. Oboje byli już na równych nogach. Jon dopinał swoją koszulę.
- Dasz radę mnie zawieść? Jak nie to pojadę sama. – Jon ledwo patrzył na oczy.
- Ta, jakoś dam. Nie puszczę cię samej.
Emma z zaskoczenia przyłożyła mu z liścia na co od razu przytomniał
- Ała, co ty robisz? – Zdziwiony popatrzył na nią i pocierał swój polik.
- Najszybszy sposób na pobudkę. – Wyszczerzyła do niego swoje zęby.
Dobrze, że mnie tak nie budzi bo bez wahania bym jej oddała.
- A ty moja droga na pewno tak nie pójdziesz. – O co jej chodzi?
Podeszła do mnie i pociągnęła za gumkę od włosów, po czym bezwładnie opadły na moje ramiona i plecy. Obróciła mnie w swoja stronę i mocno przytuliła.
- Ja spieprzyłam sprawę. Ty tego nie rób. Trzymam kciuki.
- Dziękuję. – Dałam jej buziaka w polik.
- Laski koniec tych miłości. Jest 9.50. – Już od dawna czułam jak Jon ciągnie mnie za rękę.
Pomachałam Emmie i zeszliśmy na dół. Bałam się, że się spóźnię, na szczęście nie było dużych korków jak to zazwyczaj bywa w centrum. W końcu moim oczom ukazał się wysoki na jakieś 40 pięter budynek.
- Powodzenia Shenae. Będę tu czekać, a zaraz po tym jedziemy na lunch. Okey?
- Dziękuję. I tak, z wielką chęcią.
Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym wysiadłam z auta. Samo patrzenie na budynek było straszne, a co dopiero ta rozmowa. Weszłam do środka. Przeszedł mnie dreszcz, może dla tego, że było tu zimno jak w kaplicy. Było tu tak czysto, że aż prawie sterylnie. Wszystko na biało i czarno. Czasami przejawiały się fioletowe elementy. Jakaś blondwłosa piękność z recepcji przeżynała mnie swoim wzrokiem. Nad jej głową na ścianie widniał napis DIRECTION ENTERPRISE.
- W czym mogę pomóc? – Uśmiechnęła się do mnie, ale nie był to zbyt szczery uśmiech. Wręcz można powiedzieć wymuszony.
- Ja na rozmowę kwalifikacyjną. – Odparłam nieśmiało.
- Pani godność?
- Grimes Shenae.
- Ah tak. Pan Tomlinson wspominał mi dzisiaj o pani. Proszę za mną. – Uniosła się ze swojego skórzanego fotela i podążyła do windy. Wspominał jej o mnie? Stalowe drzwi zasunęły się. Kobieta swoimi smukłymi palcami wybrała przycisk na najwyższe piętro. 43?! Wyżej chyba się nie dało mieć swojego gabinetu. W końcu winda się zatrzymała i wydostałam się z tej małej powierzchni. Ugh. Nienawidzę wind. Blondynka podeszła do jakieś brunetki za biurkiem, które znajdowało się zaraz obok drzwi. Na tabliczce widniał napis: LOUIS TOMLINSON, WŁAŚCICIEL I PREZES KORPORACJI DIRECTION ENTERPRISE. Przygryzłam wargę ze zdenerwowania. Brunetka wstała zza mahoniowego blatu, skinęła do mnie głową i weszła do Pana Louisa Wyliż Mi Buty Tomlinsona. W końcu drzwi ponownie się otworzyły.
- Pan Tomlinson jest gotowy. Zapraszam. – Odparła i wskazała mi ręką drzwi. No patrz, bo bym nie trafiła.
Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam na klamkę. Jego zapach od razu przejął moje zmysły węchu. Jak facet może tak zajebiście pachnieć? Poczułam, że moje nogi robią się jak z waty. Boże żebym tylko doszła do jakiegoś siedzenia. Powoli ruszyłam, jednak moje nogi stawiały duży opór. Jak to możliwe że moje ciało nie współgrało z całą resztą? I jeszcze w takim momencie? Momentalnie straciłam równowagę na wysokich obcasach Emmy, a przyczynił się do tego jeszcze alkohol, który zapewne nadal krążył w moich żyłach. Zachwiałam się i dosłownie padłam na kolana przed samym Louisem Tomlinsonem.
 
 
~~*~~
 
 
Witajcie. :D
Mamy nadzieję, że rozdział wam się podoba.  Kolejny dodamy za 10 komentarzy. :*

wtorek, 5 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 1

Zarówno ja jak i Jon byliśmy w niezłym szoku.
- Ale jak to. Przecież…
- Spieprzyłam sprawę już na samym początku.
- O czym ty mówisz? – Byłam lekko zdziwiona o co jej chodzi.
Uniosła głowę po czym wskazała na swoją sukienkę.
- Co z nią nie tak?
- Według jakieś suki z recepcji na rozmowę do takiej firmy nie przychodzi się w sukience, tym bardziej takiej krótkiej i tym bardziej z czerwonymi elementami.
- Dobra, a co potem? – Odezwał się Jon.
- Potem było jeszcze gorzej. Weszłam do gabinetu tego dupka, prezesa. – Spojrzałam na Jona a z jego twarzy można było wyczytać ‘Mówiłem, że to dupki’. – Zmierzył mnie od góry do dołu. Usiadłam. Zadał kilka pytań. Odpowiedziałam. Wydawał się być zadowolony. Ale po chwili namysłu ni stąd ni zowąd stwierdził, że na to miejsce nadaje się tylko osoba odpowiedzialna, zdyscyplinowana, nierozkojarzona, taka która nie myśli o niebieskich migdałach oraz, że nie może palić.
- Skąd do cholery wiedział, że palisz?
- Shenae. Ma widok na cały Londyn. Założę się że w komputerze ma jakiś monitoring na wszystko na co powinien mieć. Przed rozmową wypaliłam chyba całą paczkę. – Westchnęła.
- Są w ogóle jakieś plusy? – Wtrącił zaciekawiony Jon.
- Taa. Może i są cholernymi dupkami, ale wynagradza im to uroda. – Trochę się uspokoiła. Uff.
- Zaraz, zaraz. To ilu ich jest?
- Pięciu. Właściciel tego całego gówna czyli ten dupek, Louis czy jak mu tam było, menager firmy, zastępca tego dupka, i jakiś doradca. A no i współwłaściciel tej firmy. Każdy z nich przewiną się chociaż raz w gabinecie tego dupka. – Odparła lekko rozkojarzona na koniec. Za dużo słowa ‘dupek’ na dzisiaj.
- Pewnie niezły?
- Kto?
- No ten współwłaściciel.
- Niezły? Dziewczyno. Taki kurwa piękny, że jak na niego patrzysz to cię boli. Pieprzyłam go w myślach. – Cała Emma. – Chyba zaczynam rozumieć czemu mnie nie przyjęli. A jaki ma uśmiech. O mój boże. – Była gdzieś daleko od nas, myśląc pewnie o tym.. hmm.. dupku. Pięknym dupku. – Miał takie cudowne włosy. Brązowe, lekko podkręcone. A jego oczy takie zielone. Mogłabym się w nie wpatrywać godzinami. – Zaczęłam jej machać ręką przed twarzą bo bałam się, że za chwilę całkowicie nam odpłynie.
- Emma, nie wiem czy zauważyłaś ale Jon przyjechał.
- Jon?
- Tak , stoi przed tobą.
Uniosła głowę i spojrzała na niego z lekkim niedowierzaniem. Chłopak pomachał do niej i uśmiechnął się. Ten piękny uśmiech. Emma rzuciła się na niego. Chyba wcale mnie to nie dziwi.
- Prze-Przepraszam cię. Za bardzo zaaferowałam się tym dupkiem. – Nieśmiało uniosła na niego swój wzrok, a Jon zaśmiał się.
- Co cię tak bawi?
- Odbyłem już dzisiaj rozmowę z Shenae na temat TAKICH dupków z TAKICH firm. – Spojrzał na mnie.
Zachichotałam.
- Dobra przyznaje nie jestem w temacie. Może pomoglibyście mi nadrobić zaległości? – Zapytała odklejając się od chłopaka., któremu najwyraźniej zaczynało brakować powietrza bo dyszał jak po maratonie.
- Chodźcie. Zrobię naszą ulubiona kawę i wszystko wam opowiem. – Tak bardzo nienawidziła tej reklamy.
- Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej Shenae. Wystarczy mi już na dzisiaj. – Rzuciła.
Wymieniliśmy się uśmiechami z Jonem.
- No nie denerwuj się tak słoneczko. – Pocieszył ją chłopak i objął ramieniem, na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

~*~

- Wiecie co. Chyba nie mam się w co ubrać. Na tą jebaną rozmowę. Ugh.. – Była chyba 18.00 a do mnie dotarło to dopiero teraz. – Czy w ogóle jest jeszcze coś otwarte? – Moi towarzysze przenieśli na mnie wzrok.
- Dziewczyno. Życie o tej godzinie dopiero się budzi. To co? Idziemy na zakupy, a później wskoczymy do jakiegoś baru na drinka? – Jon nagle ożył.
- Ty to wiesz jak mnie rozweselić. – Odparła Emma tuląc się do chłopaka. – No więc jak Shenae? Idziesz na to?
Ich oczy były skoncentrowane tylko i wyłącznie na mnie, w oczekiwaniu odpowiedzi. Zakupy owszem by mi się przydały, ale ten wypad do baru? Drinki? Alkohol? Nie wiem czy powinnam dzień przed…
- Shenae? – Wyrwali mnie z myśli machając rękoma przed moją twarzą.
- No dobra, ale…
- Nie ma żadnych ‘ale’ moja droga. To co Jon? My idziemy się szykować. Zaraz wracamy. – Emma widocznie zachwycona moją odpowiedzią zaczęła ciągnąć mnie na górę.
Usadziła mnie na kanapie i co trochę na mojej głowie lądowała jakaś kiecka.
- Dlaczego akurat sukienki? Nie możemy iść normalnie w…
- Nie. – Nie lubię jak mi przerywasz Emma.
Kontynuowała swoje wykopaliska w szafie.
- Ta czy ta? – Zapytała trzymając przy sobie dwie krótkie sukienki.
- Ta. – Wskazałam na małą czarną z wycięciem na plecach.
Chyba myślała o tej samej bo niezmiernie się ucieszyła. Gdy stała w samej bieliźnie zorientowała się, że nadal jestem w pokoju.
- A ty co? Ubieraj się.
- Nie wiem w co. – Bąknęłam.
- Masz. Załóż to. Może na ciebie będzie pasować. Mi jakoś nie leży. – Rzuciła w moja stronę błękitną sukienkę.
Powoli podniosłam się z łóżka. A było takie wygodne. Zdjęłam ubrania i naciągnęłam sukienkę. Była bardzo obcisła. Pasowała idealnie. Sięgała mi do połowy uda i miała małe rozcięcia po bokach talii.
- No przynajmniej na tobie uwydatnia to co powinna. – Oparła dłonie na biodrach i szeroko się uśmiechnęła.
Odpowiedziałam jej tym samym. Gdy nałożyłyśmy delikatny makijaż, a przynajmniej ja, bo o Emmie raczej tego powiedzieć nie można, ruszyłyśmy w stronę kuchni.
- Możemy iść. – Rzuciła Emma na co Jon przeniósł uwagę ze swojego telefonu na nas. Mierzył nas kilkakrotnie od góry do dołu. Zagwizdał.
- No to nieźle się wystroiłyście. – Wstał od stołu aby przyjrzeć się nam z bliska. – Kurde Shenae, nieźle ci w sukience. Powinnaś je nosić zdecydowanie częściej. Masz moje pozwolenie. – Odparł i ukazał mi rzędy idealnie białych zębów.
Za ten uśmiech wybaczę mu wszystko. Odpowiedziałam mu uśmiechem bo nic nie nasuwało mi się na język. Cóż za nowość! Czasami nie potrafią mnie uciszyć.
- To idziemy na podbój świata. – Emma przyjęła pozę super bohatera i potruchtała do drzwi. – No chodźcie. Na co czekacie.


~~*~~


Witojcie! :D
Chłopcy są z was dumni, że tak żwawo komentowaliście prolog i  mają nadzieję, że to samo zadzieje się pod tym rozdziałem. Dziękujemy za już 4 obserwacje i ponad 500 wyświetleń. Rozdział 2 za 10 komentarzy. :*