- W tym wyglądasz idealnie. Nie Jon? – Emma wielka angażystka była dzisiaj moją stylistką. WOW!
- Mhm. – Chłopak widocznie zaskoczony, że może mi być tak dobrze w spódniczce. Nie dziwę mu się. Sama byłam w szoku. Bardzo przylegająca spódnica z wysokim stanem sięgająca przed kolano. Do tego biała klasyczna koszula z długim rękawem i czarna marynarka.
- Bierzemy to. Rozbieraj się. – Otrzymałam polecenie po czym je wykonałam. Przy kasie wyjęłam swój portfel, na co Emma stanowczo mnie zatrzymała.
- Moja droga pozwól, że ja ci to kupię.
- Emma co ty mówisz? Przecież mam kasę. Sama zapłacę.
- Shenae. Ja. Ci. To. Kupię. – Cedziła każde słowo jakbym nie zrozumiała.
- Nie.
- Tak. – Uparta jak zawsze, cały czas trzymała przy swoim.
Nagle spomiędzy nas wyłoniła się ręka z dwoma stufuntowymi banknotami. Jon. Spojrzałyśmy na niego poirytowane.
- Ja zapłacę. I nie kłóćcie się więcej. Okey?
- Niech ci będzie. – Bąknęłyśmy jednocześnie.
Po wyjściu ze sklepu, Jon wręczył mi torbę z zakupami.
- A buty?
- Spokojnie, pożycie ci moje. – Rzuciła Emma na co mocno ją uściskałam.
- Mhm. – Chłopak widocznie zaskoczony, że może mi być tak dobrze w spódniczce. Nie dziwę mu się. Sama byłam w szoku. Bardzo przylegająca spódnica z wysokim stanem sięgająca przed kolano. Do tego biała klasyczna koszula z długim rękawem i czarna marynarka.
- Bierzemy to. Rozbieraj się. – Otrzymałam polecenie po czym je wykonałam. Przy kasie wyjęłam swój portfel, na co Emma stanowczo mnie zatrzymała.
- Moja droga pozwól, że ja ci to kupię.
- Emma co ty mówisz? Przecież mam kasę. Sama zapłacę.
- Shenae. Ja. Ci. To. Kupię. – Cedziła każde słowo jakbym nie zrozumiała.
- Nie.
- Tak. – Uparta jak zawsze, cały czas trzymała przy swoim.
Nagle spomiędzy nas wyłoniła się ręka z dwoma stufuntowymi banknotami. Jon. Spojrzałyśmy na niego poirytowane.
- Ja zapłacę. I nie kłóćcie się więcej. Okey?
- Niech ci będzie. – Bąknęłyśmy jednocześnie.
Po wyjściu ze sklepu, Jon wręczył mi torbę z zakupami.
- A buty?
- Spokojnie, pożycie ci moje. – Rzuciła Emma na co mocno ją uściskałam.
- To co laski? Zakupy udane, idziemy się bawić!
Wsiedliśmy do jego auta i po chwili byliśmy w jakimś klubie. Było mnóstwo ludzi. Ledwo dało się przejść. Zajęliśmy jakiś stolik przy ścianie bo reszta była zajęta.
- Idę po alkohol. Zaraz wracam. – Zanim zdążyłyśmy zareagować Jon zniknął w tłumie.
- Emma, nie mogę za dużo pić. Jutro mam tą rozmowę.
- Przecież kilka drinków ci nie zaszkodzi. Będzie ci nawet lepiej bo nie będziesz się tym tak stresować. – Położyła dłoń na moim ramieniu i spojrzała na mnie.
Westchnęłam. W końcu zauważyłyśmy naszego przyjaciela.
- No Jon. Nareszcie. Ile można czekać. Co tam masz?
- Przepraszam was, ale trudno się tu poruszać. Na razie walniemy kilka szotów, a później się pomyśli. Nie Shenae? – Posłał mi ten piękny uśmiech.
- Pewnie. – Chwyciłam kieliszek tak jak moi towarzysze.
- To co? Za naszą piękną niekończącą się przyjaźń! Za nas! – Krzyknął chłopak.
- Za nas! – Powtórzyłyśmy za nim.
Alkohol rozlał się po moim przełyku, lekko go podrażniając. Mój wyraz twarzy musiał być w tym momencie bardzo dziwny.
- No kochana co cię tak skrzywiło?
- Dawno nie piłam.
- Oj tam. Zaraz się rozbujasz. – Usłyszałam głos Jona.
- Taaa.
~*~
Obudziły mnie ostre promienie słońca, łaskoczące moje powieki. Nie chciałam się jeszcze budzić. Tak dobrze mi się spało. Było mi bardzo ciepło. Idealnie. Naciągnęłam na siebie kołdrę i wtuliłam się w poduszkę. Uniosłam się aby zobaczyć, która godzina. 9:30. Wcześnie, można spać dalej. Ale zaraz. Rozmowa.
- O kurwa. Zapomniałam! – Wykrzyczałam i szybko wybiegłam spod kołdry.
Obróciłam się w stronę łóżka. Jon i Emma wydali z siebie jakieś pojękiwania. A więc spaliśmy razem?! I jeszcze ja pomiędzy nimi? No pięknie.
- Shenae, zamknij się. – Bąknęła Emma.
- Jak ja mogę się zamknąć! Za niecałe pół godziny mam rozmowę! – Szybko podniosła się i popatrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- To dzisiaj… - Chyba niedowierzała w to tak jak ja pięć minut temu.
- Obudź go. Ja idę się ogarnąć. – Chyba dopiero po chwili zatrybiła, że ma obok siebie Jona.
Pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki ale porządny prysznic. Założyłam bieliznę i zaraz potem ciuchy, które zafundował mi wczoraj Jon. Przejrzałam się w lustrze.
- Jezu jak ja wyglądam. – Cały czas mówię sama do siebie. To normalne?
Nałożyłam makijaż który i tak na nie wiele się zdał. Miałam jednak nie wiele czasu, żeby myśleć nad innym rozwiązaniem. Związałam włosy w kok i wróciłam do pokoju. Oboje byli już na równych nogach. Jon dopinał swoją koszulę.
- Dasz radę mnie zawieść? Jak nie to pojadę sama. – Jon ledwo patrzył na oczy.
- Ta, jakoś dam. Nie puszczę cię samej.
Emma z zaskoczenia przyłożyła mu z liścia na co od razu przytomniał
- Ała, co ty robisz? – Zdziwiony popatrzył na nią i pocierał swój polik.
- Najszybszy sposób na pobudkę. – Wyszczerzyła do niego swoje zęby.
Dobrze, że mnie tak nie budzi bo bez wahania bym jej oddała.
- A ty moja droga na pewno tak nie pójdziesz. – O co jej chodzi?
Podeszła do mnie i pociągnęła za gumkę od włosów, po czym bezwładnie opadły na moje ramiona i plecy. Obróciła mnie w swoja stronę i mocno przytuliła.
- Ja spieprzyłam sprawę. Ty tego nie rób. Trzymam kciuki.
- Dziękuję. – Dałam jej buziaka w polik.
- Laski koniec tych miłości. Jest 9.50. – Już od dawna czułam jak Jon ciągnie mnie za rękę.
Pomachałam Emmie i zeszliśmy na dół. Bałam się, że się spóźnię, na szczęście nie było dużych korków jak to zazwyczaj bywa w centrum. W końcu moim oczom ukazał się wysoki na jakieś 40 pięter budynek.
- Powodzenia Shenae. Będę tu czekać, a zaraz po tym jedziemy na lunch. Okey?
- Dziękuję. I tak, z wielką chęcią.
Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym wysiadłam z auta. Samo patrzenie na budynek było straszne, a co dopiero ta rozmowa. Weszłam do środka. Przeszedł mnie dreszcz, może dla tego, że było tu zimno jak w kaplicy. Było tu tak czysto, że aż prawie sterylnie. Wszystko na biało i czarno. Czasami przejawiały się fioletowe elementy. Jakaś blondwłosa piękność z recepcji przeżynała mnie swoim wzrokiem. Nad jej głową na ścianie widniał napis DIRECTION ENTERPRISE.
- W czym mogę pomóc? – Uśmiechnęła się do mnie, ale nie był to zbyt szczery uśmiech. Wręcz można powiedzieć wymuszony.
- Ja na rozmowę kwalifikacyjną. – Odparłam nieśmiało.
- Pani godność?
- Grimes Shenae.
- Ah tak. Pan Tomlinson wspominał mi dzisiaj o pani. Proszę za mną. – Uniosła się ze swojego skórzanego fotela i podążyła do windy. Wspominał jej o mnie? Stalowe drzwi zasunęły się. Kobieta swoimi smukłymi palcami wybrała przycisk na najwyższe piętro. 43?! Wyżej chyba się nie dało mieć swojego gabinetu. W końcu winda się zatrzymała i wydostałam się z tej małej powierzchni. Ugh. Nienawidzę wind. Blondynka podeszła do jakieś brunetki za biurkiem, które znajdowało się zaraz obok drzwi. Na tabliczce widniał napis: LOUIS TOMLINSON, WŁAŚCICIEL I PREZES KORPORACJI DIRECTION ENTERPRISE. Przygryzłam wargę ze zdenerwowania. Brunetka wstała zza mahoniowego blatu, skinęła do mnie głową i weszła do Pana Louisa Wyliż Mi Buty Tomlinsona. W końcu drzwi ponownie się otworzyły.
- Pan Tomlinson jest gotowy. Zapraszam. – Odparła i wskazała mi ręką drzwi. No patrz, bo bym nie trafiła.
Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam na klamkę. Jego zapach od razu przejął moje zmysły węchu. Jak facet może tak zajebiście pachnieć? Poczułam, że moje nogi robią się jak z waty. Boże żebym tylko doszła do jakiegoś siedzenia. Powoli ruszyłam, jednak moje nogi stawiały duży opór. Jak to możliwe że moje ciało nie współgrało z całą resztą? I jeszcze w takim momencie? Momentalnie straciłam równowagę na wysokich obcasach Emmy, a przyczynił się do tego jeszcze alkohol, który zapewne nadal krążył w moich żyłach. Zachwiałam się i dosłownie padłam na kolana przed samym Louisem Tomlinsonem.
Wsiedliśmy do jego auta i po chwili byliśmy w jakimś klubie. Było mnóstwo ludzi. Ledwo dało się przejść. Zajęliśmy jakiś stolik przy ścianie bo reszta była zajęta.
- Idę po alkohol. Zaraz wracam. – Zanim zdążyłyśmy zareagować Jon zniknął w tłumie.
- Emma, nie mogę za dużo pić. Jutro mam tą rozmowę.
- Przecież kilka drinków ci nie zaszkodzi. Będzie ci nawet lepiej bo nie będziesz się tym tak stresować. – Położyła dłoń na moim ramieniu i spojrzała na mnie.
Westchnęłam. W końcu zauważyłyśmy naszego przyjaciela.
- No Jon. Nareszcie. Ile można czekać. Co tam masz?
- Przepraszam was, ale trudno się tu poruszać. Na razie walniemy kilka szotów, a później się pomyśli. Nie Shenae? – Posłał mi ten piękny uśmiech.
- Pewnie. – Chwyciłam kieliszek tak jak moi towarzysze.
- To co? Za naszą piękną niekończącą się przyjaźń! Za nas! – Krzyknął chłopak.
- Za nas! – Powtórzyłyśmy za nim.
Alkohol rozlał się po moim przełyku, lekko go podrażniając. Mój wyraz twarzy musiał być w tym momencie bardzo dziwny.
- No kochana co cię tak skrzywiło?
- Dawno nie piłam.
- Oj tam. Zaraz się rozbujasz. – Usłyszałam głos Jona.
- Taaa.
~*~
Obudziły mnie ostre promienie słońca, łaskoczące moje powieki. Nie chciałam się jeszcze budzić. Tak dobrze mi się spało. Było mi bardzo ciepło. Idealnie. Naciągnęłam na siebie kołdrę i wtuliłam się w poduszkę. Uniosłam się aby zobaczyć, która godzina. 9:30. Wcześnie, można spać dalej. Ale zaraz. Rozmowa.
- O kurwa. Zapomniałam! – Wykrzyczałam i szybko wybiegłam spod kołdry.
Obróciłam się w stronę łóżka. Jon i Emma wydali z siebie jakieś pojękiwania. A więc spaliśmy razem?! I jeszcze ja pomiędzy nimi? No pięknie.
- Shenae, zamknij się. – Bąknęła Emma.
- Jak ja mogę się zamknąć! Za niecałe pół godziny mam rozmowę! – Szybko podniosła się i popatrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- To dzisiaj… - Chyba niedowierzała w to tak jak ja pięć minut temu.
- Obudź go. Ja idę się ogarnąć. – Chyba dopiero po chwili zatrybiła, że ma obok siebie Jona.
Pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki ale porządny prysznic. Założyłam bieliznę i zaraz potem ciuchy, które zafundował mi wczoraj Jon. Przejrzałam się w lustrze.
- Jezu jak ja wyglądam. – Cały czas mówię sama do siebie. To normalne?
Nałożyłam makijaż który i tak na nie wiele się zdał. Miałam jednak nie wiele czasu, żeby myśleć nad innym rozwiązaniem. Związałam włosy w kok i wróciłam do pokoju. Oboje byli już na równych nogach. Jon dopinał swoją koszulę.
- Dasz radę mnie zawieść? Jak nie to pojadę sama. – Jon ledwo patrzył na oczy.
- Ta, jakoś dam. Nie puszczę cię samej.
Emma z zaskoczenia przyłożyła mu z liścia na co od razu przytomniał
- Ała, co ty robisz? – Zdziwiony popatrzył na nią i pocierał swój polik.
- Najszybszy sposób na pobudkę. – Wyszczerzyła do niego swoje zęby.
Dobrze, że mnie tak nie budzi bo bez wahania bym jej oddała.
- A ty moja droga na pewno tak nie pójdziesz. – O co jej chodzi?
Podeszła do mnie i pociągnęła za gumkę od włosów, po czym bezwładnie opadły na moje ramiona i plecy. Obróciła mnie w swoja stronę i mocno przytuliła.
- Ja spieprzyłam sprawę. Ty tego nie rób. Trzymam kciuki.
- Dziękuję. – Dałam jej buziaka w polik.
- Laski koniec tych miłości. Jest 9.50. – Już od dawna czułam jak Jon ciągnie mnie za rękę.
Pomachałam Emmie i zeszliśmy na dół. Bałam się, że się spóźnię, na szczęście nie było dużych korków jak to zazwyczaj bywa w centrum. W końcu moim oczom ukazał się wysoki na jakieś 40 pięter budynek.
- Powodzenia Shenae. Będę tu czekać, a zaraz po tym jedziemy na lunch. Okey?
- Dziękuję. I tak, z wielką chęcią.
Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym wysiadłam z auta. Samo patrzenie na budynek było straszne, a co dopiero ta rozmowa. Weszłam do środka. Przeszedł mnie dreszcz, może dla tego, że było tu zimno jak w kaplicy. Było tu tak czysto, że aż prawie sterylnie. Wszystko na biało i czarno. Czasami przejawiały się fioletowe elementy. Jakaś blondwłosa piękność z recepcji przeżynała mnie swoim wzrokiem. Nad jej głową na ścianie widniał napis DIRECTION ENTERPRISE.
- W czym mogę pomóc? – Uśmiechnęła się do mnie, ale nie był to zbyt szczery uśmiech. Wręcz można powiedzieć wymuszony.
- Ja na rozmowę kwalifikacyjną. – Odparłam nieśmiało.
- Pani godność?
- Grimes Shenae.
- Ah tak. Pan Tomlinson wspominał mi dzisiaj o pani. Proszę za mną. – Uniosła się ze swojego skórzanego fotela i podążyła do windy. Wspominał jej o mnie? Stalowe drzwi zasunęły się. Kobieta swoimi smukłymi palcami wybrała przycisk na najwyższe piętro. 43?! Wyżej chyba się nie dało mieć swojego gabinetu. W końcu winda się zatrzymała i wydostałam się z tej małej powierzchni. Ugh. Nienawidzę wind. Blondynka podeszła do jakieś brunetki za biurkiem, które znajdowało się zaraz obok drzwi. Na tabliczce widniał napis: LOUIS TOMLINSON, WŁAŚCICIEL I PREZES KORPORACJI DIRECTION ENTERPRISE. Przygryzłam wargę ze zdenerwowania. Brunetka wstała zza mahoniowego blatu, skinęła do mnie głową i weszła do Pana Louisa Wyliż Mi Buty Tomlinsona. W końcu drzwi ponownie się otworzyły.
- Pan Tomlinson jest gotowy. Zapraszam. – Odparła i wskazała mi ręką drzwi. No patrz, bo bym nie trafiła.
Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam na klamkę. Jego zapach od razu przejął moje zmysły węchu. Jak facet może tak zajebiście pachnieć? Poczułam, że moje nogi robią się jak z waty. Boże żebym tylko doszła do jakiegoś siedzenia. Powoli ruszyłam, jednak moje nogi stawiały duży opór. Jak to możliwe że moje ciało nie współgrało z całą resztą? I jeszcze w takim momencie? Momentalnie straciłam równowagę na wysokich obcasach Emmy, a przyczynił się do tego jeszcze alkohol, który zapewne nadal krążył w moich żyłach. Zachwiałam się i dosłownie padłam na kolana przed samym Louisem Tomlinsonem.
~~*~~
Witajcie. :D
Mamy nadzieję, że rozdział wam się podoba. Kolejny dodamy za 10 komentarzy. :*